niedziela, 12 czerwca 2016

Marzenia ambitnych dzieci nieambitnych rodziców

Naszła mnie dość mocna refleksja, a właściwie wystarczyło tylko kilka minut. W trakcie zdejmowania prania przez przypadek (no dobrze, dobrze; nie idzie wyłączyć zmysłu słuchu, bo się chce) podsłuchałam rozmowę, a właściwie to dwie. Rozmawiali dwaj dość młodzi sąsiedzi, jeden ma dwójkę dzieci, drugi pewnie się szykuje na własne pociechy. Kulturalnie, bez podnoszenia głosów, jakichś dziwnych podtekstów. Ba, nawet się nie denerwowali, kiedy któreś dziecko im przerwało. Druga rozmowa nawet nie wiem czego dotyczyła... Pełna bełkotu, przekleństw, dziwnych wyrażeń, śmiania się z niczego. Jak myślicie, którzy to moja rodzina?

Niestety.

Dzięki dorastaniu w takiej rodzinie moim nadrzędnym celem stała się chęć szybkiego odseparowania się od takich ludzi. Boję się ludzi pijanych, alkoholu, nie wiem czego oczekiwać. I wiecie co jest najgorsze? Że nie wierzę we własne możliwości. W to, że można żyć bez alkoholu. Wciąż mam obawy, że pójdę w ich ślady, mam zaburzone postrzeganie życia. Ciężko jest mi myśleć o tym, że jest wiele osób takich jak ja i, o zgrozo, takich, które dopiero przeżyją to, co ja. A może trafią nawet gorzej.

To smutne, że w Polsce jest takie odgórne "pozwolenie" na alkohol. Rodzi się dziecko? Trzeba to oblać. Urodziny, imieniny? Trzeba to oblać. Zdany egzamin, zdobyta praca? Trzeba to oblać. Weekend? Trzeba to oblać. Ktoś umrze? TRZEBA SIĘ NAPIĆ. Na co wam alkohol? Co on daje oprócz plączących się nóg, języka i myśli? Bardzo często nie wiecie co wtedy robicie i mówicie.

W mojej rodzinie spotkałam się z myślą, że butelka piwa codziennie to nie alkoholizm. Ale spróbujmy z drugiej strony. Czy dadzą radę wytrzymać bez tej butelki piwa? Niestety nie i to jest już uzależnienie, ale nie mnie to wszystko naprawiać.

Co pozostało mi zrobić? Oczekiwać na cud? Przestałam w to wierzyć, więc zwyczajnie zaczęłam mniej zwracać uwagę na wszystko co się w domu dzieje. Nie przykładam do tego tak wielkiej wagi, mniej płaczę, lepiej śpię, mam weselsze myśli. Teraz łatwo mi to pisać, ale kiedy byłam w gimnazjum i miałam przed sobą wizję jeszcze tylu lat nauki, było mi ciężko. Aktualnie jestem po maturze i wyczekuję na październik. Niecierpliwie tupię nóżkami na samą myśl o tym, że będę mieć swój niewielki pokoik chociaż niewiele kilometrów z tego miejsca. Będę mieć swoje miejsce, w którym zaznam nieco spokoju i nikt mi nie będzie bełkotał codziennie nad uchem.

Co ma na celu ten tekst?
Tak właściwie to potrzebowałam dać upust swoim emocjom, bo ostatnio gotowało się ich we mnie wiele i nie wiedziałam jak sobie poradzić z tą całą frustracją, która we mnie urosła.
Drugorzędnym celem było pokazanie jak się czują dzieci alkoholików. Nie mogę mieć własnego zdania, nie mam z kim podyskutować (moja rodzina nie należy do ambitnych; jeśli się dostanę na studia to będę drugą osobą w rodzinie, która takie rozpoczęła), nie mam miłości (u mnie miłość załatwia się kupieniem jedzenia albo nowego sprzętu do domu), nie mam zrozumienia, rozwoju. Nic z tych rzeczy. Kiszę się w tym wszystkim razem z nimi i jednocześnie staram się włożyć trochę kreatywności do własnego życia.

Wyszło trochę depresyjnie, ale tak wyglądała duża część mojego życia. Z tego doła pomógł mi wyjść Najwspanialszy, za co mu serdecznie dziękuję. I nie wiem gdzie byłabym w tym momencie, gdyby nie Twój upór w dążeniu do celu.




Nigdy nie wierzcie w słowa "nie będziesz mieć lepiej niż masz teraz". To typowa dogryzka ludzi, którym w życiu nie wyszło i chcą Was nastraszyć.




I wiecie co? Łapcie życie i ciśnijcie jak cytrynę na lemoniadę. Ono to lubi! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz